Tłusty Czwartek, cheat day i zdrowe odżywianie. Wywiad z klubową dietetyk
Za nami Tłusty Czwartek. Z tej okazji postanowiliśmy zapytać Ewę
Rozrywka online to łatwy sposób na oderwanie się od rutyny - Ice Casino
Już w 4. minucie wyszliśmy na prowadzenie po zdobyciu gola głową przez Gębalę, przy którym świetne dośrodkowanie w tzw. „punkt” zagrał Woyna-Orlewicz. Po tej bramce sytuacji na podwyższenie wyniku nie brakowało, jednak zawodziło nasze wykończenie.
Później nie obyło się bez kontrowersji przy faulu Zawadzińskiego, kiedy najpierw nasz golkiper dostał żółtą kartkę, jednak arbiter po konsultacji z sędzią liniowym zmienił decyzję i wyrzucił naszego zawodnika z boiska pokazując mu czerwony kartonik. W bramce stanął napastnik Woyna-Orlewicz, a my musieliśmy radzić sobie w dziesięciu. Wtedy losy meczu zaczęły się odwracać na naszą niekorzyść, bo kilka minut później drużyna gospodarzy zamieniła na bramkę rzut karny po faulu Fenoszyna. Zrobiło się 1:1, a za moment mieliśmy dopełnienie trudnych chwil w postaci niewykorzystanej „setki” grającego dobre zawody Maćka Marca i kontuzji barku, a w jej konsekwencji zmiany Bartka Gębali.
W ten negatywny sposób rozpoczęło się coś, co śmiało można nazwać wielkim meczem zespołu i słowo ZESPÓŁ jest tu kluczowe.
„Nie wyjeżdżamy stąd bez 3 punktów!!” – to słowa Adriana Sikory, który podsumował te wszystkie problemy z okolic 30. minuty, tym samym dając do zrozumienia kolegom, że walka o zwycięstwo będzie trwać do końca.
W przerwie poustawialiśmy konkretnie formacje, zbliżyliśmy do siebie zawodników, wyrzuciliśmy całkiem napastnika, dając przy krótkim boisku i grze w „10”, pełną wolność atakowania skrzydłowym. I drużyna w drugiej połowie zagrała niesamowicie, wypełniając w 100% te założenia. Mądrość taktyczna, żelazna konsekwencja, przeogromna ambicja i wspieranie się na każdym kroku – to były klucze tego triumfu.
W 58. minucie Fenoszyn posłał świetną prostopadłą piłkę na wchodzącego z drugiej linii Siemieńskiego, któremu pozostało minąć jedynie bramkarza i trafić do siatki. Ale to nie był koniec. Słowik bił głową w mur. Miał może z jedną, dwie obiecujące sytuacje, ale nie przyniosły one skutku między innymi dzięki Woynie, który bronił jak nominalny bramkarz. My natomiast stworzyliśmy 5 świetnych sytuacji, wszystkie dzięki wysokiej jakości. Trzy razy pomylił się Ostrowski i po jednym razie Marzec oraz Siemieński. Generalnie byliśmy znacznie bliżej bramki niż gospodarze.
Co się więc odwlecze to nie uciecze. W 93. minucie, gdy ktoś mógłby powiedzieć, że powinniśmy się bronić zagraliśmy kolejną zabójczą ofensywną akcję. Siemieński wyprowadził Białoskórskiego, który pięknym uderzeniem z bocznej strefy pola karnego umieścił piłkę w okolicach dalszego „okienka” bramki. Minutę później znów zaatakowaliśmy, zmuszając bramkarza do wyjścia i niecelnego wybicia piłki poza polem karnym. Szymek Kończak miał toczącą się piłkę w okolicach połowy boiska i pustą bramkę. Zrobił wszystko idealnie, wewnętrzną częścią stopy kontrując piłkę, która przepięknym lobem wpadła bezpośrednio do siatki. To było fantastyczne ukoronowanie doskonałego spotkania Pogoni.
Słowik Olkusz – POGOŃ KRAKÓW 1:4 (1:1)
Skład: Zawadziński – Fenoszyn, Lizun, Hajto, A. Sikora – Chalcarz (70. Sarapata), Czerwiński (53. Kończak), Krówka (53. Siemieński) – Gębala (44. Ostrowski), Woyna-Orlewicz, Marzec (85. Białoskórski).
Za nami Tłusty Czwartek. Z tej okazji postanowiliśmy zapytać Ewę
30 czerwca br. zakończyła się nasza umowa z Konstrui.pl dotycząca
W poprzednim sezonie program TOP TALENT w naszej akademii funkcjonował